Marrakesz to przede wszystkim eksplozja kolorów, dźwięków i zapachów. Zrobicie tam na pewno tysiące pięknych zdjęć. Jest to również świetne miasto na maksymalnie czterodniowy city break. Ponad wszystko nie ulega wątpliwości, że jest to miejsce w stylu travelizing i must see.
10 rzeczy, które trzeba zrobić w Marrakeszu:
1. Przespać się w Riadzie
Riad to typowy dla Maroka budynek mieszkalny z wewnętrznym ogrodem lub basenem. Często również z tarasem na dachu. Kiedyś były to typowe budynki mieszkalne, które dziś bardzo często są hotelami. Nie można zatem nocować bardziej marokańsko w Marrakeszu.
Ofert znajdziecie na pewno bardzo wiele. Chyba nigdy wybieranie nie zajęło mi tyle czasu.
Padło ostatecznie na Riad Tamarrakecht.
Polecam go bo było po pierwsze dokładnie taki, jak sobie wymarzyłam. Poza tym czysto, spokojnie, pysznie a przede wszystkim marokańsko. Obsługa dodatkowo dawała świetne porady np. ile powinniśmy zapłacić za taksówki, żeby nie dać się naciągnąć. Same pokoje były bardzo stylowe i duże, a cały obiekt niezwykle uroczy. Aparat wręcz wyrywał się do fotografowania.
2. Pić dużo herbaty miętowej
Nigdzie herbata miętowa nie smakuje jak w Maroku. Oryginalnie podaje się ją raczej z dużą ilością cukru. Dla tych fit zawsze pozostaje wersja bez. Sam proces nalewania herbaty miętowej także jest bardzo ciekawy. Pierwszą nalaną z wysokości szklankę wlewa się ponownie do dzbanka. Napełania się szklankę raz jeszcze i dopiero teraz można rozkoszować się smakiem.
Przywieziona do Polski z Maroka nie smakuje już jednak tak samo. Ale wciąż jest aromatyczna i smaczna.
3. Zrobić zakupy i poszwędać się po Medinie
Medina to najstarsza i zarazem najbiedniejsza część miasta. To tutaj znajdziemy wszystkie znane ze zdjęć stragany z m.in. cermiką, dywanami, lampami, szalami, przyprawami i kosmetykami.Po pierwsze, zanim coś kupisz, targuj się, ile wlezie.
Medina to wąskie gwarne uliczki, po których spacer jest wyzwaniem. Poruszają się po nich zarówno piesi, powozy, rowery, dodatkowo samochody i liczne motorki. Bipp Bipp, co chwilę. Tu też będziemy na pewno nagabywani, zagadywani, będą nam radzić, którą iść drogą oraz witać nas po polsku.
4. Wpaść na plac Jemaa El Fna
Plac Jemaa El Fna znajduje się w samym sercu Mediny.
Tu spotkać możemy wszystko: kobry, małpy, tańce, streetfood, handlarzy olejem organowym czy dmuchanymi pingwiny. Chociaż jest tu przede wszystkim głośno i tłuczno, plac Jemaa El Fna ma bezsprzecznie swój klimat, zwłaszcza po zmroku.
5. Zobaczyć Jardin Majorelle i muzeum Yves Saint Laurent
Zdecydowanie jedne z bardziej popularnych atrakcji. Warto wstać wcześniej, by uniknąć stanowczo za długiej kolejki. Sam ogród jest pełen roślin z wszystkich zakątków globu. Punktem centralnym jest tam budynek w kolorze majorelle.
Jeśli zaś chodzi o sąsiednie muzeum YSL to zdecydowanie przypadnie ono do gustu nawet kompletnym ignorantom w kwestiach mody.
Można kupić połączony bilet do obu atrakcji w cenie 80 dirhamów marokańskich.
6. Wypić kawę w Atay Cafe lub Bigua Cafe
Strasznie fajne miejsca. Oba znajdują się na terenie Mediny. Po pierwsze gustowne wnętrza, po drugie pyszna kawa, po trzecie fajne tarasy. Na pewno Wam się również spodobają.
7. Pospacerować po Jardin Secret
Nie wiedziałam wcześniej, że Marakesz jest tak bogaty w zieleń. Taki jest też oczywiście Jardin Secret. Kolejne miejsce ze ładną marokańską małą architekturą oraz bujną roślinnością. Więcej szczegółów znajdziecie TU.
Za wstęp zapłacimy 50 dirhamów.
8. Zjeść lunch w Le Jardin
Le Jardin to po pierwsze pyszna lokalna kuchnia z licznymi opcjami dla wegetarian oraz pyszna herbata miętowa.
Ponadto samo wnętrze jest przyciągające. Dużo ceramiki, dużo roślin oraz zielonych dodatków. Taki mały ogród. Le Jardin jest tak uroczo zielone, że wychodzisz pysznie nakarmiony i dodatkowo uspokojony.
9. Odwiedzić Concept Store Max&Jan
Max&Jan jest zdecydownie bardziej europejski. Fajny Concept Store z ubraniami, dodatkami wnętrzarskimi i kawiarnią na dachu. Bardzo ładne wnętrze i dodatkowo wallart w postaci wielbłąda. A jak wiadomo, ja lubię takie rzeczy.
10. Wyruszyć poza Marakesz
Marakesz na dłuższą metę może być stanowczo zbyt męczący. Z pełnym przekonaniem polecam się ruszyć poza, szczególnie w stronę oceanu. U nas padło na As-Sawirę. Świetnie miejsce, a post niebawem będzie na blogu.