Wietnamu nigdy nie planowałam. W ramach postanowień Nowo Rocznych zaplanowałam sobie za to, że wyjadę latem z moimi 2 przyjaciółkami gdzieś, gdzie będą chciały. Ich propozycja to był właśnie ten kraj azjatycki. Więc tak zupełnie przypadkiem, przeżyłam bardzo fajną egzotyczną przygodę. Wyjazd był planowany spontanicznie na bieżąco i w 100% organizowany na własną rekę.
Dla wytrwałych podróżników, dla cierpliwych, dla dobrze znoszących wilgoć i upał, dla osób, które przystosują się do niewygód, dla osób nie bojących się szczurów i owadów
Dla ceniących czystość i komfort, dla typowych turystów all inclusiv, dla osób wybrednych żywieniowo, dla osób z małymi dziećmi – tu polecam raczej Tajlandię.
Wybór lotów jest ogromny. Z Warszawy latają linie Emirates Airlines, Qatar Airlines – my akurat korzystałyśmy z tych linii. Bardzo polecam, bo w klasie ekonomicznej jest bardzo wygodnie, na pokładzie dobre posiłki i przemiła obsługa. Dziewczyny leciały tydzień przede mną do Hanoi z 2 przesiadkami, ja do Ho Chi Minh tylko z 1.
Wizę do Wietnamu trzeba mieć. Nie możemy jej załatwić na lotnisku, dlatego trzeba ją załatwic online przed wyjazdem. Link znajdziecie TU
Procedura jest bardzo prosta – piszę tu o turystycznej wizie rzecz jasna. Można ją dostać na 30 bądź 90 dni. Musicie posiadać skan paszportu na stronie ze zdjęciem oraz samo zdjęcie i dokonać opłaty w wysokości 25 $. Wypełniacie formularz i wysyłacie wraz z załączonym skanem i potweirdzeniem opłaty. Po kilku dniach dostajecie na maila wizę, którą drukujecie i zabieracie ze sobą.
Będzie Wam ona sprawdzana przy wychodzeniu z samolotu.
My byłyśmy w końcu sierpnia i pierwszej połowie września. Nie widziałam w tym okresie ani grama deszczu. W sierpniu jednak na północy dziewczynom trafily się wielkie ulewy. Sezon właściwy na południu Wietnamu zaczyna się jednak później – od listopada do grudnia.
Wietnam jest bardzo długim krajem. Z północy na południe liczy ponad 1750 km. Słaba infrastruktura drogowa oraz duże odległości sprawiają, że przemieszczanie się po Wietnamie zajmuje dużo czasu.
Jeśli możemy wybierzmy samolot. Nie kosztuje wcale tak dużo, a również oferuje się tam bardzo dobry standard np. Viet Air.
Jeżeli nie mamy możliwości dolecieć w wybrane miejsce, wybierzmy busy bądź autobusy – taką ofertę można znaleźć w każdej mieścinie. Pamiętajcie tylko, że ciężko dogadać się do godziny. Druga opcją jest zakup online np. TU.
Nam się zdarzyło kupić bilet online i okazało się, że nie odjeżdża z tego dworca autobusowego, ktory był wymieniony na bilecie. Taki folklor wietnamski.
Oferowane autobusy i busy są co najważniejsze w dobrym standardzie, a w przypadku nocnych połączeń w autobusach są dostępne miejsca leżące. Nie zdziwcie się jednak, jak kierowca zjedzie z trasy i zajedzie na zupę do zaprzyjaźnionego punktu. On zje zupę za darmo, bo turyści na pewno coś też tu kupią. Takie przywożenie klienta do sklepu.
Do dyspozycji mamy rónież wypożyczalnie skuterów bądz rowerów. Jednak to dla ludzi odważnych. Pamiętajcie tu na drogach jest niezły Sajgon. Oczywiście jest też grupa szoferow na skuterkach, którzy na chama będą wyrywać plecak i koniecznie Cię podwozić. Nas tak w 3 z wielkimi plecakami Pan chciał zabrać na jeden skuterek i ciężko mu było ten pomysł wyperswadować.
Nienajgorszą opcją są ponadto też taksówki. Trzeba tylko się targować.
W które miejsca się wybrać?
1. Hồ Chí Minh
Ale Sajgon!
Samo Ho Chi Minh, głośne gwarne miasto, istny sajgon komunikacyjny ale must see. Polecam wstrząsające Muzeum Wojny, budynek poczty, wizytę na targu nocnym i zaliczenie baru Lost in Sajgon. Miasto nas wciągnęło w pierwszą noc. Ma w sobie ewidentnie jakiś nieoczywisty czar.
My zatrzymałysmy się na 2 noce w Kiki’s House Saigon
262 Bui Vien, District 1, Ho Chi Minh City, Vietnam
Świetna lokalizacja przy głównej imprezowej ulicy. Wieczorami głośno. W nocleg wliczone śniadanie – nie jakieś super, ale w Wietnamie oferta śniadaniowa nie jest ogólnie zbyt wyszukana.
Na ulicy Bùi Viện można znaleźć naprawdę fajne knajpy jedzeniowe i bary. Chyba w sumie jedne z lepszych w Sajgonie. Było takie smaczne miejsce prowadzone prze Holendra gdzie serwowali pyszne sajgonki, springrollsy i zupę Pho. Na wieczór koniecznie wpadnijcie do Lost in Saigon.
Warto poza tym odwiedzić Ben Thanh Street Food Market. Znajdziemy tam ofertę kuchni z całej Azji. Jest czysto i smacznie.
Strasznie mi się podobała opcja bloku z kawiarniami i restauracjami pod adresem Lầu 3, 42 Nguyễn Huệ, Bến Nghé, Quận 1, Hồ Chí Minh, Wietnam. Małe lokale znajdują się na różnych piętrach.
Nie obawiajcie się też kupować swieżych owoców od Pań na straganach.
2. Cần Thơ i Delta Mekongu
To miejsce nas rozczarowało.
Czytajac jakiekolwiek przewodniki na pewno natkniecie się na piękne zdjęcia pływających marketów. Niestety nic takiego tutaj nie zobaczycie. Owszem market jest ale raczej jest to biznes wymierający i taka troche udawana atrakcja turystyczna. Możesz kupić oczywiście u handlarzy na łódkach piwo dla szofera łodzi i zupę u nieprzypadkowej handlarki.
Co jest zaletą to ładny wschód słońca. Sama podróż Mekongiem to raczej przejażdżka brudną rzeką pełną śmieci, ale też możliwość zetknięcia się z taką prawdziwą biedą wietnamską. Wprost niewyobrażalne jest w jakich warunkach ludzie mieszkają.
Samo Can Tho, coż, tu diabeł mówi dobranoc. Nikt ni w ząb nic po angielsku, karty w restauracjach tylko po wietnamsku, wszystko pozamykane dość wcześnie. Nasz wypad do jedynej restauracji otwartej skończył się wypiciem piwa, a byłyśmy bardzo głodne, bo nie chciałyśmy ryzkować brania czegoś totalnie w ciemno. Zrobiłyśmy za to niemałą atrakcję kelnerom i kelnerkom. Chyba nigdy nie widzieli 3 białych turystek naraz. Otoczyli nasz stolik i szeptali sobie starsznie sie na nas gapiąc.
Minh Vuong Hotel – dobra lokalizacja, pomocna obsluga i bardzo czyste miejsce.
Generalnie nie wpadajcie na długo do Can Tho.
Jeśli chcecie Market zobaczyć to przyjedzcie wieczorem, na market trzeba wstać bardzo wcześnie, ale popołudniu uciekajcie stamtąd.
Nhà Hàng Gony Spa Cafe Lounge to chyba jedyne miejsce, które udało nam się znaleźć i zjeść normalne jedzenie tutaj. Nie obyło się o prośby o zdjęcie z nami i wrzucenie go na facebooka. Ot taka atrakcja.
3. Mũi Né
Tutaj przybyłyśmy po relaks.
Mui Ne samo w sobie takie tam miasteczko. Ale z fajną plażą pełną skorupiaków. Załapałyśmy się tu na poranny ręczny połów muszli i wschód slońca.
Nocą musicie być przygotowanie na szczury wieczorami wbiegające do restauracji i wielkie karaluchy przebiegające Wam pod nogami.
Bardzo przyjemni ludzie.
W okolicy czerwone i białe pustynie. Bezsprzecznie warte zobaczenia. Oferta wycieczek w te miejsca jest dostępna w wielu agencjach turystycznych.
SURF4YOU 90 Huynh Thuc Khang, Mui Ne, Phan Thiet
czysty, bardziej luksusowy nocleg ze śniadaniem, basenem i bezpośrednim dostępem do plaży.
Fajny punkt gastronomiczny serwujący kucnie z różnych stron świata. Po wczęsniejszych wpadkach kulinarnych wielka ulga dla nas.Nie było tam żadnej wpadki, a byłyśmy 3 razy i za każdym razem zamawiałyśmy coś innego
4. Đà Lạt
Miasto o klimacie wiecznej wiosny, kwiatów i zakochanych.
Bardzo przyjemne ochłodzenie do temperatury 25 stopni.
Tutaj jest bardziej europejsko, więcej ludzi z angielskim, ładna architektura. W środku miasta znajduję się dodatkowo jezioro – miejsce spotkań lokalnej młodzieży oraz rodzin. Warto też zahaczyć o szalony dom.
Trafiłysmy tu przypadkowo w jakieś święto narodowe, więc działo się naprawdę dużo. Wieczorem odbywała się duża parada i nocny targ. Były ogromne tłumy..
Wybrałyśmy hostel iDorm B&B. Było ok, pomocna obsługa i dość niezłe śniadanie.
Po wielu lepszych i gorszych momentach kulinarnych zapragnełysmy zjeść coś europejskiego. Padło na włoską knajpę. Daleko jej było do prawdziwej włoskiej ale była w porządku.
Ale tu muszę napisać Wam o kawie. Wietnam jest bowiem drugim na świecie producentem kawy. Kupiłam sobie zatem 2 paczki kawy mielonej z Da Lat. Była to chyba najlepsza kawa, jaką w życiu piłam. Oczywiście pokusilam się też o zakup metalowego wietnamskiego zaparzacza do kawy. Ten duet jeszcze dlugo potem pozwalał przenosić mi się do Wietnamu i wspominać tą fajną podróż.
5. Hội An
Mój faworyt.
To najładniejsze, najczystsze i pełne uroku miasteczko w Wietnami Środkowym. Przepiekna mała starówka, z zabytkowymi budynkami, licznymi miłymi sklepami i kawarniami. Wieczorami zapalają sie lampiony na ulicach. Jest po prostu magicznie. Na myśl o Hoi An zawsze się uśmiecham. Tutaj musicie wpaść koniecznie.
W Hoi An warto tez wypożyczyć rowery i udać się na przejażdżkę na plażę An Bang.Sama plaża jest piaszczysta, szeroka i długa, a przede wszystkim bardzo czysta jak na panujące tam ogólne standardy.
Po drodze miniemy bardziej rolnicze tereny, warto skręcić z głównej drogi i zapuścić się nad rzekę. Tam znajduję się Vegetable Village.
W Hoi An trafiłyśmy na najfajniejszy nocleg. Był to pensjonat Flamingo Villa Hoi An, Hoi An z małym czystym basenem. Obsługa była najmilsza na świecie. Był to biznes rodzinny, który wspomagała młoda Wietnamka, nieźle mówiąca po angielsku i marząda o wyjeżdzie do Polski. W cenę wliczone smaczne śniadanie, a sam obiekt zlokalizowany nieopodal starówki.
Z czystym sercem dałyśmy im ocenę 10 na booking.com.