Zakochaj się w Sørlandet – część 1

Południowa część Norwegii jest kierunkiem typowo letnim. A lato w tym roku rozpieszczało wysokimi temperaturami, nawet ponad 30°C i kompletnym brakiem opadów. Taka pogoda sprzyjała wycieczkom po całym obszarze i odkrywaniu turystycznych perełek.

Poniżej lista rzeczy, które trzeba zobaczyć wybierając się do Sørlandet. Większość z nich to tzw. pakiety, czyli zaliczasz je parami bądź więcej w zależności od posiadanego czasu. Pamiętajcie, że dni w Norwegii w okresie letnim są znacznie dłuższe niż w Polsce, a rozbudzony po zimie organizm wcale nie chce się kłaść o 22:00. Daje nam większe możliwości dłuższego zwiedzania bez odczuwania zmęczenia. Korzystajcie zatem.

1. Flekkefjord 

Najpiękniejsze małe miasteczko w Norwegii, jakie do tej pory widziałam!
Flekkefjord

Małe, niskie drewniane domki w ciasnej zabudowie to wizytówka praktycznie całego kraju. Ale to tu we Flekkefjord są one wyjątkowo małe i urokliwe. Te najpiękniejsze znajdują się przede wszystkim w holenderskiej części miasteczka tzn Hollenderbyen.

Każdy z domków jest dodatkowo bogato udekorowany kwiatami, rzeźbami, fikuśnymi tabliczkami z nazwiskami i numerami oraz innymi artystycznymi instalacjami. Wszystko to sprawia, że spacer po tym niewielkim miasteczku staje się wręcz bajkowy.

Szczególnie polecam wybrać się tutaj w maju lub czerwcu, wtedy kwitną drzewa. Jest wręcz cudownie. W miasteczku jest też oczywiście mała przystań jak przystało na Sørlandet oraz mnóstwo murali. Zakochałam się od pierwszego wejrzenia w tym miejscu.

Rada: Na kawę wybierz się do Tollboden Bakeri tuż przy przystani.

2. Hidra

Dwa miniaturowe domki z widokiem. 
Små hytter, Hågåsen, Hidra

Jeśli masz niedosyt bajkowych klimatów zjedź po drodze z Flekkefjordu na drogę 469, potem promem przedostań się na wyspę Hidra i pojedź dalej w stronę Kirkehamn. Po prawej stronie drogi znajduje się mały bezpłatny parking. Zaparkuj samochód i zrób sobie spacer do Hågåsen kystbatteri. Poza wypasanymi owcami natrafisz tam na ruiny budynków wojskowych oraz 2 małe domki wypoczynkowe – Små hytter.

Hytta to po norwesku taki domek wypoczynkowy z daleka od miejskiego zgiełku. Spędzanie weekendów czy ferii w tego typu domkach jest typowym zajęciem Norwegów.

Små hytter składa się z 2 domków: różowego i niebieskiego.  Różowy nazywa się  Nyperosa i można go wynająć na noc. W środku znajduje się podwójne łóżko wraz z kołdra i poduszkami. Trzeba tylko pamiętać, by zabrać ze sobą własną pościel. Druga hytta, niebieska jest otwarta dla każdego, można przysiąść i wypić kawę z termosu. I to co najważniejsze – domki położone są na wzniesieniu z widokiem na morze i drobne wysepki. Mówię Wam – bajka!!

Bez noclegu również warto się przejść w to miejsce, choćby zrobić ładne zdjęcia i zrozumieć, czemu Norwegię trzeba i  można kochać, tak mocno, jak ja.

Uwaga! Hyttki są maluśkie, właściwie poza łóżkiem nic się tam nie mieści, a toaleta jest w formie „toitoia” na zewnątrz. Nie jest to więc miejsce na 2 tygodniowe wakacje, a raczej weekendowa przygoda. Obok jest miejsce na grilla. Trzeba pamiętać o pozamiataniu podłogi i zabraniu śmieci.

3. Brufjellhålene 

Folderowa atrakcja Sørlandet.
Brufjellhålene

Są takie miejsca w Norwegii, które każdy zna, mimo, iż nigdy tu nie był. Brufjellhållene jest jedn z nich. Oznacza to, że jak na dość spokojna i niezbyt tłumną Norwegię możesz spotkać tu więcej turystów, którzy chcą sobie zrobić kultowe zdjęcie. Jest to też atrakcja do połączenia z wizyta we Flekkefjordzie, z którego dotrzesz tu jadąc na zachód drogą 44 a potem skręcając w drogę na Stornes. Dojeżdżasz praktycznie do końca drogi i parkujesz samochód, po lewej stronie znajduje się bezpłatny parking. Kontynuując spacer wąską drogą asfaltową po lewej stronie natrafisz na małe schodki i furtkę, przejdź nią i koniecznie zamknij, żeby nie uciekły owce, kozy czy krowy, które na pewno spotkasz po drodze. Teraz zaczyna się przygoda.

W samo miejsce, gdzie znajduje się najsłynniejsza dziura w skale, prowadzi dość wymagająca droga z licznymi przewyższeniami. Na jednym z odcinków natraficie również na stalową linę i uchwyty w skałach, którymi trzeba się wspomóc przy zejściu i wejściu. Sama nie wiem, jak ja tam zeszłam i weszłam. Nie powiedziałabym, że jest to najłatwiejsza trasa na świecie, ale też na pewno nie koniec świata.

Na miejscu czeka na nas kilkadziesiąt mniejszych i większych dziur uformowanych w skale przez morskie fale. Można sobie w nich przysiąść i odpocząć łapiąc promienie słońca. Nie wiem, czy gdzieś jest jeszcze coś podobnego na świecie. Mnie się bardzo podobało. Chętnie tam wrócę.

4. Lindesnes fyr

Najstarsza latarnia i najdalej wysunięty na południe punkt w Norwegii.
Lindesnes fyr

Istniejąca latarnia została wprawdzie zbudowane w 1915 roku, ale historia tego obiektu sięga aż roku 1656.

Do latarni dotrzemy skręcając w miejscowości Vigeland w drogę nr 460. Przy obiekcie znajduje się bezpłatny parking. Na miejscu poza latarnią znajduje się również muzeum jej poświęcone. W salce kinowej wyświetlany jest świetny film o wszystkich latarniach w Norwegii. Jest to zbiór historii o tym, jak wyglądało kiedyś i dziś życie latarników i ich rodzin. Bardzo interesująca produkcja, gorąco polecam.

Sama latarnia położona jest na wybrzeżu na kamienistym wzniesieniu. Ładna ekspozycja i dobry punkt widokowy. Można  zwiedzić samą latarnię od środka i wejść na jej szczyt oraz dostać się do jej piwnic. Do rozważenia jest też  krótszy lub dłuższy spacer po przylegającym terenie. Smaczku dodaje fakt, że to najdalej wysunięty na południe punkt Norwegii.

Uwaga! To bardzo wietrzne miejsce. Zwykle przy ostrzeżeniach sztormowych dla południowej Norwegii notuje się tam rekordowo silne wiatry. Ubierzcie zatem softshell, szczególnie w chłodniejszym okresie.

5. Lista fyr

Latarnia na końcu drogi 43.
Lista fyr

Ta latarnia jest inna. Leży wśród luźno zabudowanych kilku gospodarstw, w miejscu gdzie kończy się droga asfaltowa.

W odróżnieniu od Lindesnes fyr znajduje się ona powiedźmy na łące. Trawa, błękit nieba, morze i latarnia razem. Chyba to połączenie sprawiło, że jest to moja ulubiona latarnia.

Przed latarnią rozciąga się kamieniste wybrzeże z kolorowym domkiem w kształcie kuli. Przy parkingu znajduje się poza tym łąka, na której pasą się między innymi lamy. Bardzo fajne miejsce, idealne na klimatyczne zdjęcia.

Pamiętajcie, że to również jest ogromnie wietrzne miejsce!

6. Vanse 

Mała Ameryka w Norwegii.
Vanse
Cudowne i zaskakujące w Norwegii jest to, że nie ma takiej rzeczy, z której nie można zrobić atrakcji turystycznej i czegoś przyciągającego.

Przykładem na moje sowa jest niewielkie miasteczko Vanse leżące w drodze do Listy. Można się tutaj poczuć jak w  Ameryce. Znajdziemy tutaj  zarówno Statuę Wolności, Route 66, a na ulicy zaparkowane amerykańskie samochody. Jedna z miejskich legend głosi, że Elvis Presley żyje i mieszka właśnie tutaj :).

Odbywa się w tym miejscu też festiwal amerykański wraz z pokazem aut, koncertami itp. Podejrzewam, że musi to być bardzo fajne wydarzenie.

Nie jest to Vanse samo w sobie może niczym wielkim, nie trzeba tu przyjeżdżać specjalnie, ale zahaczyć po drodze już trzeba koniecznie.

7. Plaże –

Złote piaski południowego wybrzeża.
Kviljo

Założę się o dużo, że plaże będą jednym z ostatnich skojarzeń, jakie macie z Norwegią. Zaskoczę Was, ale strasznie się mylicie. Plaży w Norwegii jest wiele, a większość z nich zapiera dech i powala urodą.

Całe wybrzeże południowe usłane jest plażami, głównie piaszczystymi. Wzdłuż drogi 43 znajdziemy bardzo długą  i spokojną plażę Kviljo oraz słynną w okolicy plaże dla KiteSurferów.

Wieje tutaj, jak cholera. Jak nigdzie można poczuć wolność i lekkość biegając po plaży

Na tej piaszczystej plaży Kviljo byliśmy sami. Marzenie, mieć całą tak dużą plaże, móc bez zakłóceń wsłuchać się fale i szum wiatru. Bezcenne. Relaks pełną gębą. Mnie to miejsce bardzo urzekło.

8. Mandal 

Nieoczywista perełka w środku lasu.
Kanelstranda, Mandal

Po pierwszej wizycie tutaj stwierdziłam, że to miejsce nie ma w sobie nic. Jak bardzo się myliłam, przekonałam się już przy drugiej wizycie. W miasteczku znajduje się oczywiście mała przystań. Na wzgórzu znajdziemy punkt widokowy Uranieborg z mała altanką na szczycie. Rozciąga się z niego przyjemny widok na miasteczko oraz morze.

Większość prawdziwych atrakcji Mandal znajduje się jednak kawałek dalej na zachód. W sąsiedztwie lasu znajdziemy plażę Sjøsanden, a na niej starą uroczą latarenkę o nazwie Bestemor (po norwesku babcia) czy osłoniętą od wiatru Kanelstrandę (cynamonową plażę, na której piasek jest w kolorze cynamonu).

Niewątpliwą atrakcją jest również Risøbank – stare gospodarstwo jednego ze szkockich sędziów z roku 1901, który osiadł w Mandal. Gospodarstwo to składa się z głównego budynku mieszkalnego, budynku gospodarczego, domu ogrodnika oraz szklarni. Do gospodarstwa przynależy też mała plaża, liczne łąki oraz wzniesienie z drewnianą altanką. Risøbank położone jest w lesie, schowane w drzewach. Cały las jest świetnym miejscem na spacer, rower, grzyby czy jagody. To miejsce przypomina mi strasznie Wybrzeże Bałtyku, zapach taki sam, iglaste drzewa, mech, i szum morza. Lubię to!

9. Tømrerenna

Nietypowa atrakcja.
Tømrerenna

Jest to położona w okolicy Vennesli dawna drewniana rynna używana przez drwali do transportu drzewa.

Obecnie jest miejscem spacerów, po prawej las po lewej woda. Bardzo przyjemna sceneria i takie miejsce z klimatem. Idąc wzdłuż rynny natrafimy na między innymi na mały, stary most, na którym polecam się pobujać dla dreszczyku. Z mostu widoczny będzie napis z kamieni ułożony w wodzie, słynne norweskie powiedzonko: ”Ut på tur, aldri sur”.

Takie niepowtarzalne miejsce na spacer w letni ciepły wieczór. Znam też amatora spacerów w burzę. Też poleca.

10. Kristiansand 

Norweskie Miami.
Bystranda, Kristiansand

To miasto, w którym mieszkam już od prawie roku. Doceniam je, może nawet czasem lubię. I dlatego napiszę krótko, latem tak, zimą kategorycznie nie.

Przede wszystkim jest nazywane norweskim Miami. Ponad wszelką wątpliwość dlatego, że są tu plaże, campingi, palmy, turyści, odbywają się liczne koncerty, targi uliczne. Z Kristainsand można także udać się promem do Danii. Wszystko to ma sens latem. Zimą spotka nas tutaj fatalna pogoda, deszcz, mocny wiatr, śnieg. Na ulicach żywego ducha. Zima to tutaj zima z prawdziwego zdarzenie. Dawno nie widziałam już w Polsce tyle śniegu, ile było w tym roku w Kritiansand.

Jedno mogę Wam doradzić na pewno, nie kupujcie lotów do KRS jak nie macie tam znajomych, bo to nie Oslo czy Bergen, aż tyle do roboty, tu nie ma, żeby przylatywać specjalnie. Ja zwykle z moimi weekendowymi gośćmi spędzałam jeden dzień w Kristiansand, a drugi był już zazwyczaj  wycieczką w miejsca 1-9 z tej listy.

O tym dlaczego warto jednak mimo wszystko odwiedzić Kristiansand będzie osobny post.